Gdzieś w drodze do Dingle

Następnym punktem programu jest ocean atlantycki i miejscowość Dingle.
Niestety jak powszechnie wiadomo nawigacji satelitarnej nie można ufać. Czujemy że robi nas w konia i prowadzi nie tam gdzie trzeba . Wprowadzamy słuszną korektę. Po 30 minutach dalej z dużą dozą niedowierzania podchodzimy do informacji podawanych przez nawigację. Wprowadzamy konieczną korektę , w końcu na azymut powinniśmy jechać w innym kierunku . Nawigacja krzyczy że jesteśmy poza trasą, ale to wiedzieliśmy już wcześniej. Nawigacja robi nową kalkulację , i wydłuża trasę o 25 mil . Na szczęście znajdujemy skrót i bez konsultacji z nawigacją korzystamy z niego. Podczas tych wszystkich manewrów droga z autostrady zmienia się w krajówkę , potem w lokalną , potem w taką no wiejską , teraz już mocno pnie się pod górę. Czujemy że jesteśmy naprawdę blisko oceanu . Nawigacja pokazuje 500 m.n.p.m. , droga dalej się wspina do góry. Poprawiła się jakość drogi , teraz są dwa pasy , oddzielone pasem zieleni – nasz wielki pojazd zajmuje oba pasy sunąc dumnie nad pasem zieleni.
Podejmujemy decyzję że jak wjedziemy na gorke to się rozejrzymy za tym oceanem , nawigacjie nie słuchamy już od dobrych 30 min. - nie zna się .
Za górką trafiamy na ….. kolejną górkę , fuck !! gdzie ten ocean ?? wysokość 1100m.n.p.m. A oceanu dalej nie ma.

Jednak ostatecznie trafiliśmy nad ocean , w urocze miejsce zwane Inch.
Jest pięknie. Plaża woda meduzy , wiatr , pyszne jedzonko ...

W czasie powrotu nawigacja wraca do łask , w końcu wie gdzie jest Cork bo była tam rano, mamy nadzieją że pamięta .. Droga powrotna zajmuje godzinę mniej , i nie dostarcza tylu emocji, jest dużo nudniej .

Zdjęcia (7)

Komentarze (0)