Po niesamowitej jeździe - generalnie opcja tniemy koszty do minimum więc nie kupujemy viniet na autostrady - na Słowacji wpadamy na jakąś magiczną prawie gruntową drogę do granicy z Węgrami , nie boimy się , my nie złotych tylko napieramy , nagle w środku pola znak "grania" i po 200 metrach wyjeżdżamy na osiedlu domków jednorodzinnych z prawie szutrowej drogi między dwoma domami na drogę krajową. Jeśli chcielibyśmy trafić na to "przejście" w drugą stronę , dwa tygodnie jeździlibyśmy po tym węgierskim miasteczku i nie wpadli na to że to tam ...
Wracając do tematu , przerwa techniczna , po mojej i Ptysia nocnej jeździe , dziewczyny dosypiają godzinę a my spacerujemy z dziećmi po lesie żeby odpoczęły po trudach nawigacji , teraz one siadają za stery a my idziemy spać .Miał być postój w miłym miasteczku ale jakoś było w nim średnio - widać na zdjęciach.
Małe wyjaśnienie do zdjęć, Matylda zarządziła budowę chatki kłapouchego w lesie i całkiem nieźle dzieciakom poszło :)