Kolejny punkt programu to miasteczko : Perast gdzie oprócz głównej ulicy biegnącej do portu, nie ma innych. Zbocze jest tak strome że wszędzie idzie się schodami. Miasteczko puste ciche, nie jest oblężone przez turystów. Spacerujemy (nie wolno wjeżdżać samochodem) , pijemy kawę w kawiarni Matylda z Jola moczą nogi dla ochłody w morzu i ruszamy dalej .
Teraz celem jest : Hercog Novi jednak oglądając z auta starówkę dochodzimy że nie powala , raczej nas nie zaskoczy , a ponieważ Piotrek właśnie zasnął decydujemy się go nie budzić i jechać dalej , zwłaszcza że w naszym „rezerwacie” klima zapewnia 22 stopnie a na zewnątrz jest 34w cieniu.
Tak jadąc postanawiamy opuścić już Czarnogórę i udać się do Chorwacji pod Dubrownik na miły kemping który ciepło wspominamy z naszej podróży poślubnej.
Po dotarciu jest dokładnie tak jak sobie zapamiętaliśmy. Tak więc rozbijanie , kąpiel w morzu, knajpka i teraz siedzę i piszę .