Dzisiaj rajd po wybrzeżu. Jak co dzień ranną pobudkę organizuje Piotrek, potem szybkie śniadanie , kompiel w morzu pakowanie i o 10:00 wyjazd w kierunku na Kotor , nasz pierwszy cel na dziś.
Już dojeżdżając piszczymy z radości na widok murów obronnych pnących się mozolnie po skalistym prawie pionowym zboczu.
Gdy dojeżdżamy i wchodzimy w obręb murów starego miasta , trafiamy jak do bajkowej krainy . Starówka przebija wszystkie które wcześniej widzieliśmy , ciężko to opisać ale jest tu wszystko , ciasne i szerokie uliczki , place i placyki , zieleń , kościoły , cień i słońce . Jedyna wada to ilość turystów, chociaż gdyby nie my na pewno było by ich trochę mniej więc się nie przejmujemy i podziwiamy piękno miejsca w którym jesteśmy .
Zdobywanie twierdzy to koszmar, wspinaczka na prawie pionowe zbocze , niecałe 300 m ponad miasto, po stromych wąskich schodach w palącym słońcu. Temperatura jest taka że jak kropla potu spada z czoła wyparowuje zanim doleci do ziemi , a jest wrzesień , na samą myśl o tym jak musi tu być w lipcu i sierpniu robi mi się chłodniej i mam już nowe siły by oprócz Piotrka w plecaku , załadować na barana Matyldę która już nie może a chwilę później na przód żonę która oświadcza że chce jak dzieci , więc jest akcja tata wielbłąd i przez chwilę konieczną do zrobienia fotki i 7 kroków dalej niosę wszystkich.
Droga wspaniała , widok ze szczytu twierdzy powala , sama twierdza … brak słów na całość !!
po zejściu małe szybkie co nieco w knajpce i jedziemy dalej .