Regularnie na wyjazdach staramy się omijać stolice, jednak tym razem złamaliśmy zasadę i wylądowali w Rabacie.
Ku naszemu zdziwieniu bardzo szybko i sprawnie dotarliśmy do starego fortu sąsiadującego z medyną, zaparkowali nasze bolidy, wynegocjowali cenę po 10 MAD od auta za parkowanie (parking dokładnie na przeciwko górnej bramy murów obronnych)
Po drodze pomogła nam miła Pani poznana pod marketem, która podprowadziła nas na odpowiednią drogę.
Tu mała dygresja, nie kupowałem mapy w Polsce ponieważ z reguły na miejscu można kupić dokładniejszą mapę za mniejsze pieniądze. Klops, w Maroko nie udała się ta sztuka, za mapę która u nas kosztuje 25 zł musieliśmy zapłacić 120 MAD ( 52 zł ).
Samo zwiedzanie zabudowań w forcie, było bardzo przyjemne , malownicze uliczki, piękny park i tylko w pewnym momencie żołądek zaczyna krzyczeć o paliwo.. W czasie zwiedzania mamy jedną nieprzyjemną sytuację z naciągactwem, jednak nie będę się na tym skupiał.
Natomiast pierwszy raz widziałem sklepy handlujące owczym runem.
Opuszczamy fort i udajemy się do medyny (po drugie stronie ulicy ) gdzie planujemy zjeść. Wbijamy się w głąb uliczek i dowiadujemy ze w medynie nie ma restauracji tylko dopiero po wyjściu z niej . Tu zaczyna się monotonne szuanie wyjścia , wraz ze wzrastającym głodne w coraz bardziej napiętej atmosferze. Finalnie z pomocą młodego człowieka opuszczamy medynę , trafiamy do miłej knajpki i zajadamy obiado-kolację. (naleśnik z farszem z kurczaka i warzyw+frytki+surówka = 35 MAD ,kawa , sok =10 MAD )
Po posiłku ruszamy w stronę aut, dzieci zmęczone , my też a przed nami droga do kolejnej miejscowości gdzie docieramy już po zmroku .